Walczycie na kresach. Może na kresach nocy i rozkwitu, może na kresach bezprawia i sprawiedliwości, może na kresach zwątpień i porywów dusz własnych. Młodość w ziemi niewoli jest ciężka. Jest ona zawsze chmurną, a nie zawsze górną jej być wolno. Gwałt bezprawia, który dociska nas wszystkich, stokroć śmiertelniej dociska młodość waszą, będąc zaprzeczeniem samej jej istoty: wzlotów i swobody ducha.
[…]
Jakkolwiek jest, czujcie się, czujmy się wszyscy do wysokiej służby ideałów. Słuchajcie pilnie zawołania, które wyda Duch-Wódz, Duch-Narodu. On niech Wam będzie światłem siłą i natchnieniem życia! Przyjmijcie zakon rycerzy kresowych, twardy zakon pracy dla jutra, zakon obrony najwyższych dóbr narodu! Gdy Wam nie wolno być wiosną swej ziemi, bądźcie jej surową strażnicą.
31 grudnia
Nasza walka o szkołę polską 1901–1917, Opracowania, wspomnienia, dokumenty zebrała Komisja Historyczna pod przewodnictwem Prof. Dra Bogdana Nawroczyńskiego, t. I, Warszawa 1932.
„Muza” daje w teatrze sztukę zajmującą i dużą. Nieustrudzona jest „Muza”. Wczoraj wieczór, dziś przedstaw[ienie] teatr[alne]. Na wieczorze wczorajsz[ym] byłam. Czułam trochę niepokoju o to, jak lektorzy poradzą sobie z trudnymi scenami Prometeusza i Syzyfa [Marii Konopnickiej] [...]. Wszystko poszło wybornie. Lektorzy nabyli wprawy, wymoludowali głosy, czytają... choćby dla Warszawy! Sala jasno oświetlona, publiczność tłumna, skupiona i cicha, po ciszy i świetle rozchodzą się najpiękniejsze z dźwięków mowy naszej, na srebro i złoto dzwoniących falach swych kołysząc myśli wielkie, uczucia głębokie i tkliwe. Naprawdę, nadspodziewanie piękna rzecz zrobiła się z tych wieczorów; naucza, estetyzuje, unaradawia, szlachetnie bawi publikę grodzieńską.
Grodno, zabór rosyjski, 22 lutego/7 marca
Eliza Orzeszkowa, Listy zebrane, t. V, Do przyjaciół: Tadeusza Bochwica, Jana Bochwica, Janiny Szoberówny, oprac. Edmund Jankowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1961.
Umarła [Maria] Konopnicka [8 października]. Strata ogromna a przedwczesna; jeszcze nie była starą [zmarła w wieku 68 lat], mogła żyć i tworzyć tak cudnie. Równie jak przed kilku laty jubileusz, tak teraz pogrzeb był wspaniałą, olbrzymią manifestacją, hołdem, nie powiem, że niezasłużonym, ale równie a może i więcej zasłużeni takiego nie odbierali. Ona miała szczęście. Trafiła w ton czasu, wzięła dominującą dziś nutę, na strunach jej przede wszystkim, niemal wyłącznie był lud. To piękne, ale trochę jednostronne.
Lwów, Galicja Wschodnia, 8 października –1 listopada
Zofia Romanowiczówna, Dziennik lwowski 1842–1930, t. 2, 1888–1930, Warszawa 2005.